Naprawdę ciężko się dyskutuje w internecie. Większość zwykłych obywateli mających wywalone na to kto, z kim, za ile, dba o prawa bezpośrednio ich dotyczące nie ma nawet bladego pojęcia jak dzisiejsze wydarzenia mogą wpłynąć na ich życie. ...i to w ciągu kilku chwil. Przenieśmy się więc na chwilę do Polski, w której przestanie funkcjonować Trybunał Konstytucyjny.
Jest 10 marzec 2016 roku. Większość sejmu - dodajmy zwykła większość - złożona z partii rządzącej przepycha w ciągu kilku godzin nocnych poselski projekt likwidacji Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent na minutę przed północą podpisuje ustawę, a 30 sekund później KPRM ogłasza ją w stosownym monitorze. Ustawa jest krótka:
Ustawa o likwidacji Trybunału Konstytucyjnego z dnia 10 marca 2016 roku.
art.1
Z dniem 11 marca 2016 zostaje zlikwidowany Trybunał Konstytucyjny
art.2
Ustawa wchodzi w życie z momentem ogłoszenia.
Czyli w dniu 11 marca Polska pozbywa się strażnika Konstytucji. Brak vacatio legis nie pozwala Trybunałowi Konstytucyjnemu skontrolować zgodności ustawy z Konstytucją choć nawet osesek jak to powiedziała Beata Kempa widzi, że ustawa jest niekonstytucyjna bo usuwa organ w niej zapisany. Na nic płacze oseska - domniemanie konstytucyjności ustaw jest nieubłagane. Ustawa wchodzi w życie i Trybunał Konstytucyjny przestaje istnieć.
W kolejnym dniu rozpędzona większość parlamentarna przyjmuje kolejne ustawy: ustawę o odebraniu ziemi rolnikom, ustawę nacjonalizacji przedsiębiorstw, ustawę odebrania własności prywatnej wszystkim obywatelom RP, ustawę zakazującą nadawania sygnału radiowo-telewizyjnego na terenie Polski, ustawę blokującą dostęp Polakom do Internetu, i szereg ustaw koszmarów jakie tylko sobie każdy z Was czytających ten wpis wymyśli.
Nie istnieje żaden organ mogący skontrolować powyższe ustawy na ich zgodność z Konstytucją. Ba nawet nie ma gdzie się zgłosić z zapytaniem o konstytucyjność bo w dawnej siedzibie TK powstał dom schadzek dla prominentów obecnie panującej władzy. Domniemanie konstytucyjności wprowadza je więc wszystkie w życie. Jan Kowalski siedząc w odebranym mu już domu, patrzy w okno państwowego telewizora z jednym tylko kanałem narodowej telewizji, przeciera oczy ze zdumienia i pyta z rozbrajającą naiwnością: ale jak to? ...a tak to.